Piszą o nas

Zapraszamy do zapoznania się z artykułami prasowymi na temat Willi Orla.

  • " Fotograficzna parada" - Staszek Gał w "Orli"

    Jutro o godz. 18 w Galerii Sztuki w willi "Orla" (ul. Kościeliska 50) odbędzie się wernisaż wystawy fotograficznej "Góralska Parada".


    Trudno wyobrazić sobie ważne wydarzenie bez objuczonego aparatami Stanisława Gała. Podhalański fotokronikarz utrwala oblicza ludzi i zdarzeń, a efekty jego pracy będziemy mogli obejrzeć na kolejnej wystawie. Tym razem przy ul. Kościeliskiej.

    - Wydarzenia z  życia Podhala, wyścigi kumoterek - wielka parada odwagi w  oprawie góralskiego folkloru, imprezy regionalne, uroczystości rodzinne, górale i ich radości, tatrzańskie krajobrazy pachnące mchem. Obrazy Stanisława Gała to nie tylko dokument wydarzeń, to wielkie umiłowanie gór, piękna kultury Podhala i świadectwo tożsamości narodowej (...).

    (RAV)

    źródło: "Dziennik Polski", 25.04.2007

  • "Orla" w "Victorii": Egzotyczna turystyka

    "Willa Orla" została zaproszona na "Polish Travel Mart" i jako jedyna reprezentowała region podhala na Pierwszym Międzynarodowym Workshop Turystyki Wyjazdowej. Premierowa impreza odbyła się 12-13 marca w warszawskim Hotelu "Victoria". Uczestniczyło w nim kilkadziesiąt zagranicznych biur podróży z przeszło 30 krajów świata. Już podczas pierwszego dnia odbyło się ponad 1500 rozmów biznesowych.
    - To wielki sukces i dziś już jest uważany za jedno z najważniejszych wydarzeń tego roku w branży turystycznej. Jak ocenia większość uczestników, ich nowoczesna formuła okazała się wielkim sukcesem i spełniła oczekiwania. Uczestnictwo w Workshopie było okazją do spotkania z zagranicznymi operatorami turystycznymi, bezpośrednich branżowych rozmów z profesjonalistami branży turystycznej z pięciu kontynentów (...).
    Na pamiątkę międzynarodowego spotkania zespół "Willi Orla" obdarował uczestników góralskimi aniołkami.

    Jak podkreślają organizatorzy, wśród zagranicznych operatorów byli tacy, którzy w czasie imprezy zawarli umowy nawet na 20 grup.

    Po raz pierwszy w Polsce zastosowano formułę workshop outgoing - umawiania spotkań przez specjalnie stworzony system informatyczny, na podstawie preferencji ustalonych przez uczestników.


    (RAV)

    źródło: "Dziennik Polski", 21.03.2007

     

  • Górskie pejzaże w willi "Orla": "Mularczykowe Tatr malowanie"

    Spędzić ranek w Dolinie Chochołowskiej, obejrzeć młyn w Kacwinie, skoczyć nad Morskie Oko, rzucić okiem z Czerwonych Wierchów na Giewont, nasycić się latem na Hali Gąsienicowej i poczuć zimę na Mnichu, do tego zobaczyć pracę drwali i góralszczyznę na ul. Kościeliskiej - wszystko jednego dnia, o jednej godzinie. Niewykonalne? Nieprawda! Wystarczy zajrzeć do willi "Orla" przy ul. Kościeliskiej 50 w Zakopanem.


    Podczas Święta Ulicy Kościeliskiej otwarto tam - z okazji 90. rocznicy urodzin Józefa Mularczyka - ekspozycję jego prac zatytułowaną "Malarz Tatr". (...)

    Józef Mularczyk nie tylko uprawiał malarstwo, ale i projektował, budował meble, rzeźbił świątki, a jako utalentowany skrzypek - koncertował. Z rodziną Mardułów z ul. Kościeliskiej łączyły go fascynacje budową instrumentów muzycznych.

    Pamiętam czasy, kiedy ojca nie było stać na blejtramy i malował na kawałku sklejki farbami, samodzielnie robionymi z pigmentu i oleju lnianego. Ojciec nigdy nie maluje na żądanie, musi nadejść ta chwila... Czasem w środku nocy. A jako że ma fotograficzną pamięć, do dziś powstają tatrzańskie pejzaże - podkreśla Maciej Mularczyk.

    Ponadsiedemdziesięcioletni okres malarskiej twórczości Józef Mularczyk, absolwent krakowskiej ASP (1934-1939), rozpoczynał od malowania Karpat Wschodnich, Huculszczyzny. Fascynacja górskimi krajobrazami rozpoczęła się od widoków z Gorganów i Czarnohory, by w pełni rozkwitnąć w Tatrach. Do Zakopanego przeniósł się w 1955 r. Podjął wtedy pracę w szkole Kenara. Do Bochni przeprowadził się w 1974. Malował też nadmorskie pejzaże Jastarni, Łeby i Pucka.

    Na wystawie, wśród 35 prac, znajdują się też trzy płótna autorstwa wnuczki Józefa Mularczyka, Urszuli Mularczyk, która godnie kontynuuje tradycje utrwalania piękna rodzimego krajobrazu.

     

    źródło: "Dziennik Polski", 22.09.2006

  • Malarz Tatr

    Stare dobre malarstwo. Józef Mularczyk był jednym z ostatnich, który tatrzańskie pejzaże malował z natury. Ze sztalugami wędrował po dolinach i szczytach. Obrazy zapomnianego nieco malarza oglądać można w willi "Orla" w Zakopanem.

    Uczeń Władysława Jarockiego i Fryderyka Pastucha. Kolega Kantora i Zbrożanki. Pozostał wierny przedwojennej krakowskiej szkole koloryzmu, którą wyniósł ze studiów na ASP.

    Zanim całkowicie oddał się Tatrom, fascynował się Huculszczyzną i morzem. Wtedy też oprócz malarstwa zajmował się grafiką i muzyką.

    W 1955 r. przeniósł się do Zakopanego i został nauczycielem w szkole Kenara. Wtedy właśnie Tatry zaczęły królować w jego twórczości. Już jako jeden z nielicznych malował z natury i co dzisiaj wydaje się dziwne - chodził w góry ze sztalugami i przyborami malarskimi. Malował Tatry wprost. Barwne, zachmurzone, jesienne i zimowe, poranne i w zachodzącym słońcu.Zmienne. Nie unikał wyrazistych zestawień barwnych. Nie "tonował" odcieni. Kładł je śmiało obok siebie wyrazistymi pociągnięciami pędzla. Tej technice pozostał wierny do dnia dzisiejszego. Sędziwy, obchodzący w tym roku 90. urodziny - artysta maluje bowiem nadal i to z pamięci.

    Józef Mularczyk mieszka obecnie w Bochni, ale niechętnie podróżuje. Dlatego też wystawę podczas Święta Ulicy Kościeliskiej otworzył jego syn i wnuczka, która poszła w ślady dziadka i też maluje. Jego obrazy przewędrowały cały niemal świat. W 1987 roku złożyły się na autorską wystawę w Towarzystwie Sztuk Pięknych w Krakowie. Teraz powróciły do Zakopanego, do willi "Orla", której właściciele mają nadzieję na stworzenie w niej stałej galerii sztuki.

     

    źródło: "Tygodnik Podhalański", 28.09.2006

  • Józef Mularczyk - 90-letni artysta

    Mimo że ma ponad 90-lat nadal tworzy. Maluje, wystawia, planuje. Józef Mularczyk to wszechstronny artysta: malarz, muzyk, lutnik, ale także pedagog. Z Bochnią związany jest od ponad trzydziestu lat. - Dziś nie wyobrażam sobie życia w innym mieście - mówi z przekonaniem.
    Urodził się na Morawach 14 lipca 1916 roku. Uczył się wTarnowie, w tamtejszym Gimnazjum im. Kazimierza Brodzińskiego. Po maturze rozpoczął studia na krakowskiej ASP. Malarstwa uczył się w pracowniach Władysława Jarockiego i Fryderyka Pautscha.
    Pierwsze obrazy poświęcił jednemu z najpiękniejszych zakątków Karpat Wschodnich - Huculszczyźnie.


    Bywał tam zresztą bardzo często. Odwiedzał swojego dobrego przyjaciela - także malarza Norberta Okołowicza, który kierował Towarzystwem Przyjaciół Huculszczyzny. Po wojnie Mularczyk trafił do Lęborka. Malował, ale też pracował jako opiekun zbiorów historycznych. Dzięki niemu w miasteczku powstało muzeum.
    WLęborku założył też szkołę muzyczną, którą prowadził przez trzy lata. W 1955 roku trafił do Zakopanego . Był nauczycielem w Państwowym Technikum Sztuk Plastycznych i Liceum Ogólnokształcącym. Wychował wiele pokoleń.
    - Zakopane było przełomem w twórczości artysty. Dzięki niemu w pełni powrócił do malarstwa. Poddał się urokowi tatrzańskiego krajobrazu i szlachetnej prostocie sztuki podhalańskiej - wyjaśnia Jan Flasza, dyrektor bocheńskiego Muzeum im. Stanisława Fischera, organizator wielu wystaw artysty.

    Przygoda z Bochnią

    Do Bochni ściągnęli artystę Maria Bielawska, dyrektorka biblioteki i Stanisław Ferenc - przyjaciel z Lęborka. Był rok 1974. Zamieszkał w bloku, przy głównej ulicy miasta. W jednym z pokoi urządził pracownię.
    - Dużo wówczas malowałem. Były to pejzaże ukochanych Tatr, ale też Bochni - wspomina artysta.
    Szczególnie upodobał sobie okolice ulicy Trinitatis. Na swoich płótnach uwieczniał też zakątki Lipnicy Murowanej, Nieszkowic Małych oraz Pierzchowa. W Bochni powrócił do swoich morskich fascynacji. W latach 70. powstał cykl obrazów marynistycznych.

    Salon w bibliotece

    Nie tylko malował. To dzięki niemu przy bocheńskiej bibliotece organizowano salony artystyczno-literackie, czyli spotkania i prezentacje twórczości utalentowanych artystów.
    - W samej bibliotece Józef Mularczyk miał zresztą wiele wystaw. Nasi czytelnicy mogli podziwiać jego wspaniałe dzieła także w ubiegłym roku podczas wystawy zorganizowanej z okazji 90. urodzin - mówi Anna Stolarczyk, starszy kustosz bocheńskiej biblioteki.
    Większą wystawę, też z tej okazji, zorganizowało bocheńskie muzeum.

    Otoczony górami

    W Bochni żyje otoczony obrazami i pamiątkami przywiezionymi z ukochanego Zakopanego. Specjalne miejsce zajmują skrzypce, które sam zrobił w 1965 roku.
    - Użyłem do ich wykonania drewna ze świerka znad Morskiego Oka - wyjaśnia artysta.
    Na skrzypcach zagrał w Bochni podczas spotkania noworocznego, zorganizowanego 15 lat temu w miejscowej bibliotece. Jego znajomi, przyjaciele mogli wówczas usłyszeć kujawiaka oraz poloneza Ogińskiego "Pożegnanie Ojczyzny".
    Specjalne miejsce w niewielkim mieszkaniu artysty zajmują także meble jego autorstwa. Przywiózł je z Zakopanego.

    Zdrowe życie

    Józef Mularczyk żyje w zgodzie z naturą. Zdrowo się odżywia, przestrzega diety.
    - Jadam dużo ryb, unikam tłuszczów zwierzęcych. Bardzo lubię zieloną pietruszkę, szczypiorek. Przepadam za owocami - zdradza.
    Codziennie pije przynajmniej 1,5 litra wody. Sporo w tej specjalnej diecie także ziół, wśród których specjalne miejsce zajmuje melisa i arcydzięgiel - litwor, oczywiście przywieziony z Zakopanego i  hodowany w doniczce na parapecie.
    Codziennie spaceruje. Zapewia, że dobra kondycja to efekt pokonywania dziesiątków schodów, a że mieszka na czwartym piętrze, ta gimnastyka jest pewną koniecznością.

    Ukochane góry

    Mimo ponad 90 lat Józef Mularczyk nadal tworzy. I wystawia. Kilka dni temu odbył się wernisaż prac artysty w zakopiańskiej galerii "Willa Orla" (...). Józef Mularczyk wystawił tam najpiękniejsze górskie pejzaże. Wśród wielu gości nie zabrakło uczniów artysty. Był także chrześniak Jana Kasprowicza, 97-letni Franciszek Marduła, lutnik, z którym Mularczyk pracował niegdyś w Zakopanem. W tej chwili artysta przygotowuje się do kolejnych wystaw. Chce też malować. Już wie, że będą to górskie pejzaże. Ale wie też, że nie poprzestanie tylko na tym.


    MAŁGORZATA WIĘCEK

     

    źródło: "Gazeta Krakowska - Tarnowska", 22.09.2006

    • Jerzy Sz.

      Już trzy razy mieszkałem w Willi Orlej i na pewno jeszcze tam zawitam.

    • Er4567

      “Cudowne miejsce na pobyt”

      Po przeczytaniu poprzednich recenzji martwiłam się o mój pobyt w hotelu Willa Orla, ale razem z moim przyjacielem spędziliśmy tu wspaniały czas. Gdy przyjechaliśmy pracownik recepcji pozwolił nam wybrać nasze pokoje, nasz dwuosobowy pokój miał wyjątkowo wygodne łóżka, dużo miejsca na powieszenie ubrań i piękną łazienkę. Śniadanie było serwowane każdego ranka od 8 do 10 i składało się z wielu rodzajów chleba, zimnych mięs, serów, owoców, jajek i innych produktów. Wi-Fi działało całkiem dobrze, a w naszym pokoju był telewizor. Za 15 zł obsługa może zrobić za ciebie pranie. Pracownicy pensjonatu byli dla nas bardzo gościnni i życzliwi. Jedyną wadą Willi Orla jest odległość około 1 kilometra od głównej ulicy, więc trzeba się dobrze ubrać wychodząc. My byliśmy zawsze wdzięczni za możliwość spaceru po niezmiennie wyjątkowo sycących polskich kolacjach! Zdecydowanie polecam.

    • Andrzej O.

      “Miły Pobyt”

      Bardzo dobry obiekt, czysty, miła obsługa. Pokoje dobrze wyposażone. Super śniadania. Obiekt położony blisko centrum. Dla dzieci przygotowany jest kącik zabaw bezpłatna wypożyczalnia sanek oraz biblioteka. Cena za nocleg do zaakceptowania.

  • Co tam panocku?
Do góry